Sluckiy-zamokpl.jpg

Kiedy w 1654 r. Księstwo Moskiewskie po raz kolejny rozpoczęło wojnę przeciwko Rzeczypospolitej Obojga Narodów, wiele miast w WKL nie było gotowych do obrony. Niektóre poddały się od razu, a tylko nielicznym udało się przetrwać oblężenie. Najczęściej były to miasta należące do magnatów.

Jednym z takich ufortyfikowanych miast był Słuck, należący do Bogusława Radziwiłła. Tuż przed wybuchem wojny Radziwiłł postanowił wzmocnić obronę miasta. Pod jego osobistym nadzorem w działania te zaangażował się służący pod nim Oberleutnant Wilhelm Paterson.

Paterson pracował bardzo intensywnie. Na początku sierpnia 1655 r. udało mu się wzmocnić starą twierdzę, a w granicach nowego miasta wybudowano nowoczesną jak na owe czasy cytadelę w stylu staroholenderskim, którą nazwano Nowym Zamkiem. Cytadela miała kształt kwadratu i składała się z czterech bastionów z wieżami i jednego rawelinu. Zamek otoczony był szeroką fosą połączoną z rzeką Slucz. Do zamku można było wjechać mostem zwodzonym przez bramę w dwukondygnacyjnej wieży, która była wbudowana w wał.

Miasto było również chronione przez ziemne wały i bastiony w tym samym staroholenderskim stylu. Każdy wał miał ponad 26 metrów szerokości i 8 metrów wysokości. Łączna liczba różnej wielkości bastionów na wałach wynosiła 12. Artyleria umieszczona na bastionach była w stanie prowadzić daleki ostrzał podejść do twierdzy i eliminować tzw. martwe strefy w bezpośrednim sąsiedztwie wałów. Dodatkowo przed wałami umieszczono fosę wypełnioną wodą. Do Słucka można było wejść tylko przez cztery ufortyfikowane bramy. Trzy wejścia były kamienne: Wileńska, Kopylska i Ostrowska z wieżą - umieszczone były w wałach Starego Miasta. Czwarta, brama Nowomiejska, w Nowym Mieście była drewniana. Dojazd do miasta komplikowała również sama geografia terenu, ponieważ Słuck otoczony był licznymi bagnami, drogi były bardzo trudne. Zimą jednak bagna zamarzały i aby zniwelować ten problem, co raczej nawet upraszczało podejście do miasta o tej porze roku, Bolesław Radziwiłł nakazał, aby na bagnach zawsze znajdowali się ludzie, których zadaniem było rozbijanie lodu w pobliżu wałów.

Tak czy inaczej, zanim wrogowie zbliżyli się do miasta, fortyfikacje miejskie były już prawie gotowe. 31 sierpnia 1655 r., na kilka dni przed pojawieniem się wojsk moskiewskich dowodzonych przez Trubieckiego, Paterson rozkazał spalić przedmieście Ostrowskoje, aby skomplikować podejście do fortyfikacji. Pod swoją komendą miał pułk liczący około tysiąca ludzi, 140 ludzi węgierskiej piechoty i kilku konnych dragonów. Żołnierze ci zawsze mogli liczyć na wsparcie właścicieli ziemskich z posiadłości książęcych, którzy mieli obowiązek stawienia się z bronią w ręku na wezwanie księcia lub w przypadku ogłoszenia najazdu popów.

Spodziewany wróg pojawił się w pobliżu miasta 2 września 1655 roku. Wojska moskiewskie rozbiły obóz w czterech miejscach w pobliżu miasta, w tym na przedmieściu Troickim. Umieścili artylerię w kościele i klasztorze Świętej Trójcy. Ich artyleria nie była jednak tak liczna, by zapewnić znaczący ostrzał.

Troubetzkoy skoncentrował główne siły do oblężenia od strony Nowego Gorodu, ponieważ tamtejsze fortyfikacje nie zostały jeszcze ukończone. Jednak w nocy z 2 na 3 września obrona miasta zdołała wykopać dodatkowe okopy, mimo że w nocy wojska moskiewskie zbliżyły się do wałów i krzykami próbowały zasiać niepewność i panikę wśród obrońców.

3 września, gdy tylko nastał świt, Paterson zarządził ciężkie bombardowanie pozycji moskiewskich, na które odpowiedziały tylko dwie armaty. Po udanym trafieniu z działa Adama Volaxa w pozycję artyleryjską zajmowaną przez wroga, klasztor Trójcy Świętej spłonął, pozbawiając oblegających ostatnich dział. Dlatego następnego dnia używali tylko broni ręcznej. Na piśmie Trubieckoj zaproponował miastu poddanie się, ale w odpowiedzi otrzymał tylko salwy z dział na swoje pozycje.

Ponieważ miasto odmówiło poddania się, Trubieckoj próbował podpalić drewniane budynki. Wieczorem 4 września rozkazał podpalić przedmieście Troickoje, wykorzystując fakt, że wiatr wiał w kierunku miasta. Spłonęło jednak tylko przedmieście Trójcy Świętej wraz z kościołem Trójcy Świętej, co tylko utrudniło oblegającym podejście do wałów obronnych.

Po nieudanych próbach zdobycia miasta, 6 września Troubetzkoy postanowił wycofać się w kierunku Iwana i Nieświeża. Ten krótki okres obrony został dobrze wykorzystany, po pomyślnym zakończeniu budowy fortyfikacji miasta. Wojska moskiewskie, po złupieniu i spaleniu Nowogródczyzny, pojawiły się ponownie w Słucku 27 września z kozackimi posiłkami.

Trubieckoj próbował zastraszyć obrońców Słucka, w bezpiecznej odległości pokazując im pełną siłę swojej armii. Wciąż jednak nie odważył się zaatakować twierdzy. Obrońcy próbowali sprowokować go do ataku, organizując zasadzkę w ruinach spalonego klasztoru Świętej Trójcy. Ale Trubieckoj wysłał tylko kilka listów do miasta i list carski, na który otrzymał następującą odpowiedź: Słuck powinien być zdobyty krwią, a nie listami.

29 września, nie decydując się na szturm miasta, książę moskiewski wydał swoim wojskom rozkaz powolnego odwrotu. Ostatnim etapem tego oblężenia był półgodzinny ostrzał jednego z grzbietów na Słuczy, podczas którego ludziom kapitanów Żurawskiego i Wojciecha Sławkowskiego udało się wyprzeć wroga. Widząc odwrót nieprzyjaciela, kilka oddziałów dowodzonych przez Patersona wyszło z miasta, aby spróbować sprowokować kolejny atak wroga i nadal angażować przygotowane oblężenie w pobliżu rzeki Słuczy, ale Moskale nie przyjęli wyzwania i kontynuowali odwrót wzdłuż drugiego brzegu rzeki. Następnego dnia, 30 września, spalili swój obóz i ostatecznie wycofali się ze Słucka.